O
renesansowej podróży muzycznej kiedyś już było.
Dziś
dwa słowa o wyprawie dźwiękowej w zupełnie inne czasy i pod inne szerokości
geograficzne. Nie tak odległe, bo do naszych południowych niegdyś-sąsiadów (w końcu jeszcze sto lat temu żyliśmy pod
jednym szyldem Monarchii Habsburskiej).
Tym
razem bohaterem wieczoru (nie jedynym, o czym za chwilę)
stał się Roby Lakatos, urodzony w Budapeszcie wirtuoz skrzypiec, potomek
słynnego Janosa Bihari, zwanego „królem
romskich skrzypków”. Zadebiutował w cygańskiej kapeli w wieku 9-ciu lat, od
razu w roli pierwszego skrzypka.
Trudno
ryzykować twierdzenie, że Romowie muzykę mają we krwi, jednak kiedy przez głowę
przebiegają mi obrazy belgradzkiej ulicy, słyszę przede wszystkim muzykę
romskich kapel. W Belgradzie na każdym rogu spotkać można cygańską orkiestrę
dętą z repertuarem tradycyjnym, jaki
świat poznał dzięki filmom Kusturicy i muzyce Bregovica. W istocie autorskie
kawałki Bregovica bazują na muzyce tradycyjnej, granej przez Romów.
Lakatos,
gruntownie wykształcony w budapesztańskim konserwatorium zaprezentował najwyższy poziom wirtuozerii, okraszony z
jednej strony żywiołową zmysłowością („Turkish tango”), z drugiej – finezyjnym liryzmem
(rosyjskie dumki). Dynamika koncertu wznosiła się i opadała sinusoidalnie – Lakatos
niczym magik potrafił porwać nas w szaleńczy taniec, aby za chwilę „zmusić” do
refleksji (nie jest to do końca trafne określenie, bo muzyka Lakatosa była
przede wszystkim spontaniczna i nikt chyba nie czuł się znużony.
Przejmująco
brzmiał temat Wiliamsa z „Listy Schindlera”.
Niezwykły
popis wirtuozerii dał również Jenő Lisztes, jak piszą organizatorzy, cymbalista
o „wspaniałych koneksjach muzycznych”. Dźwięki egzotycznych, bo niepopularnych
cymbałów przywoływały tęsknotę za nieistniejącym światem. Światem żydowskich muzykantów, którzy niegdyś
wiedli prym wśród cymbalistów.
Towarzyszący
gościom z Węgier polscy muzycy okazali
się godnymi partnerami. Z jednej strony Sinfonietta Cracovia - niewielki (w
końcu kameralny), ale utalentowany zespół pod batutą znakomitego Roberta Kabary[1], z
drugiej – niezrównany bandoneonista Klaudiusz Baran i kontrabasista Sebastian
Wypych. Obecność dwóch ostatnich sprzyjała obficie wplatanym wątkom jazzowym (jak
choćby w utworze Piazzolli „Chiquilin de Bachin”).
Całość
brzmiała harmonijnie i różnorodnie i co ważne – emanowała przede wszystkim radością wspólnego bycia i
wspólnego grania.
„Nostalgia cygańskich taborów”. Roby
Lakatos z Sinfoniettą Cracovia pod dyr. Roberta Kabary. 17.01.2012 r; Sala Filharmonii w Krakowie
Jenő Lisztes – cymbały
Kálmán Cséki – fortepian
Sebastian Wypych – kontrabas
Klaudiusz Baran - bandoneon, akordeon
[1]
Na marginesie: Sinfonietta Cracovia
mogłaby stać się atrakcyjnym produktem eksportowym Krakowa i jego kulturalną
wizytówką. Szkoda, że potencjał zespołu nie jest należycie wykorzystywany, bez
wątpienia wyszłoby to przede wszystkim miastu na dobre.