"Wenn Du reisen willst, mußt Du die Geschichte dieses Landes kennen und lieben".

wtorek, 31 stycznia 2012

Nostalgia cygańskich taborów


O renesansowej podróży muzycznej kiedyś już było.

Dziś dwa słowa o wyprawie dźwiękowej w zupełnie inne czasy i pod inne szerokości geograficzne. Nie tak odległe, bo do naszych południowych niegdyś-sąsiadów  (w końcu jeszcze sto lat temu żyliśmy pod jednym szyldem Monarchii Habsburskiej).

Tym razem bohaterem wieczoru (nie jedynym, o czym za chwilę) stał się Roby Lakatos, urodzony w Budapeszcie wirtuoz skrzypiec, potomek słynnego  Janosa Bihari, zwanego „królem romskich skrzypków”. Zadebiutował w cygańskiej kapeli w wieku 9-ciu lat, od razu w roli  pierwszego skrzypka.

Trudno ryzykować twierdzenie, że Romowie muzykę mają we krwi, jednak kiedy przez głowę przebiegają mi obrazy belgradzkiej ulicy, słyszę przede wszystkim muzykę romskich kapel. W Belgradzie na każdym rogu spotkać można cygańską orkiestrę dętą z repertuarem tradycyjnym,  jaki świat poznał dzięki filmom Kusturicy i muzyce Bregovica. W istocie autorskie kawałki Bregovica bazują na muzyce tradycyjnej, granej przez Romów.

Lakatos, gruntownie wykształcony w budapesztańskim konserwatorium zaprezentował  najwyższy poziom wirtuozerii, okraszony z jednej strony żywiołową zmysłowością („Turkish tango”), z drugiej – finezyjnym liryzmem (rosyjskie dumki). Dynamika koncertu wznosiła się i opadała sinusoidalnie – Lakatos niczym magik potrafił porwać nas w szaleńczy taniec, aby za chwilę „zmusić” do refleksji (nie jest to do końca trafne określenie, bo muzyka Lakatosa była przede wszystkim spontaniczna i nikt chyba nie czuł się znużony.

Przejmująco brzmiał temat Wiliamsa z „Listy Schindlera”.
Niezwykły popis wirtuozerii dał również Jenő Lisztes, jak piszą organizatorzy, cymbalista o „wspaniałych koneksjach muzycznych”. Dźwięki egzotycznych, bo niepopularnych cymbałów przywoływały tęsknotę za nieistniejącym światem. Światem żydowskich muzykantów, którzy niegdyś wiedli prym wśród cymbalistów.

Towarzyszący gościom z Węgier  polscy muzycy okazali się godnymi partnerami. Z jednej strony Sinfonietta Cracovia - niewielki (w końcu kameralny), ale utalentowany zespół pod batutą znakomitego Roberta Kabary[1], z drugiej – niezrównany bandoneonista Klaudiusz Baran i kontrabasista Sebastian Wypych. Obecność dwóch ostatnich sprzyjała obficie wplatanym wątkom jazzowym (jak choćby w utworze Piazzolli „Chiquilin de Bachin”).
Całość brzmiała harmonijnie i różnorodnie i co ważne – emanowała  przede wszystkim radością wspólnego bycia i wspólnego grania.

„Nostalgia cygańskich taborów”. Roby Lakatos z Sinfoniettą Cracovia pod dyr. Roberta Kabary. 17.01.2012 r;  Sala Filharmonii w Krakowie
Jenő Lisztes – cymbały
Kálmán Cséki – fortepian
Sebastian Wypych – kontrabas
Klaudiusz Baran - bandoneon, akordeon




[1] Na marginesie: Sinfonietta Cracovia mogłaby stać się atrakcyjnym produktem eksportowym Krakowa i jego kulturalną wizytówką. Szkoda, że potencjał zespołu nie jest należycie wykorzystywany, bez wątpienia wyszłoby to przede wszystkim miastu na dobre.