Lada moment rozpoczyna się mój Grand Tour po Italii, stąd zebrało mi się na wspominki z wiosennej wyprawy po Emilii Romanii (i kawałku Veneto). Do dyspozycji mieliśmy kolej regionalną, czasu i środków w sam raz, żeby dotrzeć do miejsc, położonych właśnie na linii kolejowej.
Standardowo zaczęliśmy od Bolonii. Niezmiennie oszałamiająco działa na mnie świadomość , że
boloński uniwersytet jest najstarszy na
świecie (1088r.), a współcześni studenci mają możliwość uczęszczania na zajęcia,
odbywające się w urokliwych palazzi.
Po raz kolejny upewniłam się jednak, że nie przepadam za tym
miastem, mimo jego świetnej przeszłości.
|
Podcienia bolońskie. Fot. Wojciech Płuciennik |
Serce dzielnicy uniwersyteckiej sprawia dość ponure
wrażenie. Być może chodzi o kontrast między zalanymi słońcem ulicami a ponurymi
podcieniami zabytkowych kamienic, a może
to kwestia walających się tu i ówdzie śmieci albo grupek ludzi z
czworonogami, pędzących czas na ulicy, o wyglądzie zamroczonym środkami
odurzającymi. Pijąc kawę na centralnym
placyku, w ogródku sympatycznej skądinąd studenckiej kawiarni , chcąc nie chcąc
staliśmy się świadkami nalotu w wykonaniu patrolu policyjnego, który miał za
zadanie wykryć, czy przypadkiem nikt z owego towarzystwa nie ma w kieszeni
niedozwolonych substancji.
Jest jednak w Bolonii kilka miejsc, które robią wrażenie.
Jednym z nich jest Piazza Maggiore, a na niej monumentalna, gotycka Bazylika św. Petroniusza (Basilica San Petronio). Centralny portal
kościoła (tzw. Porta Magna),
przypisywany dłutu Jacopo della Querci przedstawia sceny ze Starego Testamentu
(stworzenie Adama i Ewy, zabicie Abla itd.). Ambitny plan jednego z pierwszych
budowniczych Arduina Arriguzzi zakładał, że bazylika swoimi
gabarytami (224m x 150 - sic!) prześcignie bazyliki rzymskie. Faktycznie robi wrażenie przestronnej, choć
bardziej z perspektywy wewnętrznej niż gdyby patrzeć na fasadę. Nie udało się jednak zrealizować pierwotnego
planu. Papieżowi Piusowi IV, który w 1524r. zdobył miasto, ewidentnie nie z
smak była rywalizacja z bazyliką św. Piotra w Rzymie. Zamiast planowanej przebudowy kościoła papież zdecydował się na sfinansowanie budowy przybytku uniweryteckiego - Archigimnazjum, które wzniesiono koniec końców w miejscu
planowanego lewego transeptu bazyliki. Bazylika jest podobno czwartym co
do wielkości kościołem Italii, po rzymskich bazylikach właśnie.
W Archigimnazjum obejrzeć można Teatr Anatomiczny, czyli specjalistyczną salę do studiów
anatomicznych. Podobny (choć dużo późniejszy, bo XIXwieczny) teatr znajduje się
w Krakowie, w Collegium Medicum. Nie wiem, czy zwykły śmiertelnik ma tam wstęp;
warto o nim wspomnieć , bo działa przy nim małe muzeum z ciekawym zbiorem
eksponatów (niektóre skompletowane zostały przez założyciela - prof. Teichmanna).
Salę teatru bolońskiego w całości obito drewnem jodłowym. Baldachim
nad katedrą profesorską podtrzymują dwaj odarci ze skóry panowie, nieco upiorni
gli spellati. Wnętrze odtworzono wiernie w każdym szczególe
po tym jak spłonął od amerykańskiej bomby w 1944r.
Bardzo przypadł nam do gustu kompleks Santo Stefano. Osobiście najbardziej fascynujące wydają mi się miejsca najstarsze,
których jest we Włoszech obfitość (lub nawet nadmiar). Na tym właśnie polega
kulturowa potęga Italii, która zapiera dech w piersiach na każdym kroku. Byle
kościół przy byle bocznej uliczce pochodzi z VIIIw., jak w Ferrarze. Byle kamień czy
cegła ma rodowód średniowieczny. W byle kościele w prowincjonalnym mieście
wiszą obrazy największych i nikt się temu nie dziwi. W Polsce Caravaggia
otoczono by nimbem świętości i kreując na naczelny produkt marketingowy, w
Rzymie, czy w Valetcie na Malcie wisi sobie taki spokojnie w byle kościele,
często w bocznej kaplicy.
|
Piazza Santo Stefano. Fot. Wojciech Płuciennik |
|
Średniowieczny dziedziniec Santo Stefano. Fot.Wojciech Płuciennik |
|
Późnoromańskie kapitele |
A więc Bazylika Świętego Szczepana (Santo Stefano). Jest to w zasadzie kompleks
kilku kościołów, położony przy wdzięcznym placyku o tej samej nazwie.
Placyk jest oddalony od głównych arterii
komunikacyjnych, dzięki czemu leniwa kontemplacja
tego miejsca w promieniach porannego
słońca staje się wielką przyjemnością. Serce kompleksu stanowi Bazylika Grobu
Świętego, ufundowana według tradycji przez wspomnianego św. Petroniusza (zm.
450r.), biskupa Bolonii, którego szczątki tu spoczywają. Wzniesiono ją na
miejscu pogańskiej świątyni, dedykowanej Izydzie. Oktagonalny kształt nawiązuje
do pierwowzoru jerozolimskiego. Oprócz bazyliki na kompleks składa się kilka
bardzo interesujących obiektów: kościół Ukrzyżowania(del Crocifisso) z VIIIw., przykład wpływów longobardzkich, kościół
śś. Wita i Agrykoli (z sarkofagiem męczenników) oraz dwa urokliwe dziedzińce.
Pierwszy zwie się dziedzińcem Piłata, drugi - dwupoziomowy zachwyca kolumnadą wyższego piętra.
Romańsko – gotyckie kolumny zaopatrzone są w niezwykłe, antropomorficzne
kapitele, którymi podobno inspirował się Dante (ale może jest to tylko legenda
miejska).
Boska
Komedia, pieśń XX, w. 10-17 w przekładzie E. Porębowicza.
„A gdy tak
śledzę cieniów korowody,
Widzę u
wszystkich szyje przekręcone
W miejscu,
gdzie kadłub odbiega od brody.
Twarz odwróciły od piersi i w stronę
Oczom
przeciwną szły pomimo chęci,
Mając z
oczyma stopy powaśnione.
Może gdy
kogo paraliż wykręci,
To go
zamienia w takiego kalekę”
Kompleks wyposażony jest w zapyziały sklepik z
dewocjonaliami, w którym sprzedaje starszy pan. Pan mówi dużo i głośno i
kompletnie nie zraża się (a może nie ma świadomości), że większość jego rozmówców nie rozumie po włosku.
Na pewno jest więcej miejsc, do których warto zajrzeć w
Bolonii. Jak choćby muzea: Pinacoteca
Nazionale czy muzeum sztuki nowoczesnej MAMbo. Warto wspiąć się na jedną z
dwóch średniowiecznych wież mieszkalnych: Torre
Asinelli albo Torre Garisenda - tę drugą także wspomina Dante. W XVI w. wież było ponad sto i stanowiły o
potędze miasta. Studencki przesąd głosi,
że na wieżę można się udać dopiero z dyplomem w ręku.
|
Due Torri. Fot. Wojciech Płuciennik |
Na koniec wspomnę jeszcze o bibliotece
Salaborsa, zlokalizowanej zaraz obok
magistratu, na Piazza Maggiore. W miejscu
biblioteki, przez niemal dwieście lat (od połowy XVIw.) mieścił się ogród
botaniczny. Dziś jest to sympatyczne miejsce, gdzie można wejść na chwilę z
ulicy (nawet bez legitymacji), posiedzieć w przestronnym atrium, odpocząć
czy poczytać.
|
Biblioteca Salaborsa. Fot. Wojciech Płuciennik |
Nie wszyscy wiedzą, że w Bolonii można przez chwilę poczuć się, jak w Wenecji, za sprawą przebiegającego przez centrum kanału - Canale delle Moline.