W. od jakiegoś czasu marzyło się morze, mnie nieustannie i monotematycznie góry. Broniłam się rękami i nogami przed spędzeniem wakacji nad morzem.
W tym roku dwa razu odwiedziłam Stary Sącz. Patrząc po wieczornym deszczu na panoramę Beskidu i snujące się między szczytami mgły miałam w głowie myśl, że nic innego do szczęścia nie jest mi potrzebne.
Podróż okazała się łatwa i przyjemna, nawet z dwoma rowerami, rowerowym bagażem i przyczepką z zawartością.
Nie udało mi się tylko zobaczyć po drodze zamku w Malborku, a podobno widać go z pociągu wyśmienicie.
Wakacje nad Bałtykiem poza sezonem to strzał w dziesiątkę. Tym bardziej, że pogoda była zjawiskowa. O dziwo, na Helu można było się kąpać w Bałtyku, choć byliśmy tam w połowie września, czyli przededniu jesieni.
Gdańsk....
....rowerem
Zabudowa ul. Kościuszki |
Poza tym w Gdańsku jest zielono. Codziennie jeździliśmy z/do Wrzeszcza Jaśkową Doliną - wrażenie zieloności dopadało nas za każdym razem, kiedy tamtędy przejeżdżaliśmy. Mnie ujęła zabudowa przy Kościuszki - regularne szeregowe kamienice z godłami i spokojne, willowe uliczki w okolicy ze strefą 30.
Wzdłuż wybrzeża, w stronę Sopotu i dalej prowadzi modelowa ścieżka rowerowa.
Co zobaczyć w Gdańsku?
Oczywiście (koniecznie!) ulicę Długą i Długie Pobrzeże, czyli główną atrakcję turystyczną. Nie da się tego uniknąć. Długa z Neptunem w Gdańsku to jak Rynek z Adasiem w Krakowie. Patrząc na finezyjnie zdobione wąskie kamieniczki poczuć można niegdysiejszą potęgę miasta portowego. Pewnien kłopot mieliśmy z muzeami. Jak zawsze wymyśliłam sobie muzeum z ekspozycją o przekrojowej historii miasta - niestety nic takiego nie znaleźliśmy.Udaliśmy się do więc Ośrodka Kultury Morskiej na Pobrzeżu - miejsca w sam raz dla dzieci (nawet trzyletnich), bogatego w ofertę multimedialną. Należący do Ośrodka kompleks spichrzy na Ołowiance po drugiej stronie Mołtawy jest bardzo malowniczy i nie tak bardzo uczęszczany przez turystów jak Pobrzeże. Można tam dotrzeć promem, posiedzieć na pomoście w kawą w dłoni, pogapić się na rzekę, a potem przespacerować wzdłuż przystani jachtowej. Czasu starczyło nam jeszcze na zwiedzenie cumującego tu"Sołdka" - pierwszego polskiego statku, zbudowanego po wojnie.
Spichrze na Ołowiance |
Bazylikę Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, z imponującą wieżą, na szczyt której prowadzi kilkaset schodów. Na szczycie spotkać można rzesze Finów, dolatujących do Gdańska tanimi liniami z Turku. Samą Bazylikę warto dokładnie zwiedzić, choć najcenniejsze i najciekawsze elementy gotyckiego wyposażenia - piękna Maria Karmiąca, a przede wszystkim Sąd Ostateczny Hansa Memlinga znajdują się w Muzeum Narodowym (gdzie nie dotarliśmy). Fani przedstawień św. Jerzego, do których się zaliczamy, obejrzeć mogą rzeźbę świętego walczącego ze smokiem z piękną gotycką polichromią w tle.
Bazylika Wniebowzięcia NMP |
Kaplica Ludzi Morza |
Ponoć bardzo warte odwiedzenia jest Europejskie Centrum Solidarności. Tym razem się nam nie udało - rzuciliśmy na nie okiem jedynie przejazdem, z zewnątrz.
Z zewnątrz obejrzeliśmy też Teatr Szekspirowski. Jego czarna bryła udanie wkomponowuje się w otoczenie. Nieopodal znajduje się kameralny placyk z popularną knajpką z potrawami ziemniaczanymi.
A co dla dziecka? (w naszym przypadku trzylatka).
- wspomniany Ośrodek Kultury Morskiej z miejscem, gdzie można z powodzeniem pobawić się w port. Starszaki mogą zobaczyć wystawę o łodziach w różnych lulturach;
- liczne fontanny, w tym jedna blisko Bazyliki, zwana Fontanną Czterech Kwartałów.
- spacer Pobrzeżem też nie jest zły, stąd wyruszają katamarany na Hel (w sezonie) i Westerplatte.